Do setki w niecałe trzy lata. Do setki rozkmin, bo to o nich mowa. Chyba całkiem nieźle jak na kogoś, kto te lata temu nie miał zielonego pojęcia co mu w środku siedzi, i że można po dokonaniu tego odkrycia zrobić z tą wiedzą coś więcej.
Dla siebie zrobić przede wszystkim, a jak komuś choć jedno słowo wydało się pożyteczne i potrzebne to tylko większa radość. Radość i odpowiedzialność, i obawa, i obowiązek, by przypominać, że to TYLKO JA. U mnie tak jest, albo nie jest, u mnie tak działa, albo nie działa. Bo dobroradzizm, nawet ten postawiony na fundamencie troski, chęci pomocy i wsparcia, może czasem zrobić krzywdę.
Czy będą kolejne? Pewnie tak. Ile ich będzie? Póki natchnienia i doświadczeń nie zabraknie.
Warto było je w sobie odkryć.