Znasz ten uczuć, gdy Twoja potrzeba samodzielności w niepełnosprawności jest nadal tak bardzo niezrozumiała, a bycie uśmiechniętym może być powodem do podważanie powagi Twojej choroby? Bo ja znam. I mam w głowie tylko jedno wielkie „WTF!?”.
Ale po co Ci właściwie ta samodzielność? – wtrąca przysłuchująca się Twojej rozmowie młoda kobieta. Przecież tak masz wygodniej, a w domu są ludzie, którzy wszystko przy Tobie zrobią i nie musisz się o nic martwić.
I Twój mózg eksploduje, bo tylko Ty wiesz ile kosztuje Cię wykonanie każdego kolejnego kroku na tej drodze. I jak wali po psychice zależność i niesamodzielność.
A kilka godzin później słyszysz od reprezentantki starszego pokolenia, że taka energiczna, wygadana i uśmiechnięta, to nie może zbyt poważnie chorować. I nie masz ochoty i sił na wyprowadzanie Pani U. z błędu.
Czy to wszystko mnie jakoś prywatnie skrzywdziło? Nie, ale to nie znaczy, że nie było tematu. Bo na moim miejscu mogła znaleźć się osoba, która uwierzyłaby w to, że walka o samodzielność nie ma sensu. Albo taka, która zamknęłaby się w swoim smutku i rozpaczy proporcjonalnym do przeżywanego na co dzień cierpienia.
Co w takim razie robić? Nie podważać potrzeb i pytać. A gdy z jakichś powodów nie pada odpowiedź lub wyjaśnienie – bo ma prawo nie paść!!! – po prostu milczeć.
Bo takie bezmyślnie wyrażone opinie robią krzywdę!
Bo takie bezmyślne opinie robią krzywdę!Bo takie bezmyślne opinie krzywdzą!