„przestraszyłem się, bo jestem nagi” – rozkminiam sobie w ostatnim czasie kilka momentów tej historii. I nie byłabym sobą nie próbując przełożyć ich po marysiowemu. (Panie wybacz!)
Przełożyć na świat, gdzie moją nagością może stać się lęk przed pokazaniem drugiej osobie swojej słabości, albo zakorzenione głęboko przekonanie o byciu gorszym. A siedzenie w krzaczorach to każda próba wyrównania poziomów i tym samym zasłużenia sobie na równorzędne spotkanie.
Lekarstwem na ten lęk i wszystkie poniżające poczucia jest pójść dalej w ten dialog. I jeśli po drugiej stronie będzie godny zaufania człowiek, danie mu szansy na zrobienie odzienia, którym przykryję moją nagość. I dojście do momentu, gdy moje nagości będą przy nim całkowicie bezpieczne.