Może Tata wylewa zupę, bo nie jest w stanie już utrzymać łyżki w ręce, a wyjście z nim, to prawdziwa wyprawa.
Może Babcia z zanikami pamięci przekłada przedmioty, których nikt potem nie jest w stanie znaleźć, dopytuje o wszystko po 100 razy, a czasami przez długie godziny nic nie mówi.
Może codziennie zdzierasz gardło w rozmowie z sąsiadem, którego słuch jest w fatalnym stanie i zadajesz sobie pytanie, czy dziś też wasze „Dzień dobry” usłyszy pół bloku.
Może to twoja piąta pobudka w ciągu jednej nocy, bo dziecko nie może złapać oddechu i tak przez 365 dni w roku.
Może na klatce schodowej ciągle pełno śniegu i mokre ślady od kółek wózka inwalidzkiego studenta wynajmującego mieszkanie pod 12. I ta cholerna winda, która wiecznie się psuje, a chłopak sam na piętro się nie dostanie. Znowu trzeba będzie skrzykiwać sąsiadów.
I pojawiają się złość, frustracja, zmęczenie, bezradność, wzburzenie, krzyki, złośliwości, odwracanie wzroku.
A potem przychodzi refleksja, a przynajmniej przyjść powinna.
~ Tata, ja nie na ciebie zły tylko na tego całego Parkinsona.
~ Babciu, to Alzheimer, a nie ty.
~ Sąsiad, co tam, że pół osiedla słyszy. Takich historii jak ty, to nikt nie opowiada.
~ Wojtuś, zmęczona jestem czasami, ale kocham Cię zawsze i żadna choroba tego nie zmieni.
~ Wyschnie, a jak nie to się przeleci ścierą i będzie czysto. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz.
Naiwne, zbyt idealne to wszystko? W oczach niektórych pewnie tak. Czy to wystarczy? Może nie, na pewno nie, ale to i tak będzie dużo, bardzo dużo. Tak na dobry początek.