Dziś dzień cierpiących na chorobę „nie mam człowieka”. Niektórzy chorują samojedni, inni mając wokół siebie rzesze ludzi. A łączy ich ten sam brak, ta sama samotność.
❓ Ilu ją w sobie dostrzeże i rozpozna?
❕ Pustka, lęki, niepewności – to widzę, to czuję.
❓ Ilu będzie miało odwagę się do niej przyznać?
❕Twitterowe konto pacjenta:
📄 Pacjent: @maria_iwona_89;
📄 Wiek: 33:
📄 Rozpoznanie: zaawansowane stadium samotności;
📄 Rokowanie: bardzo niepewne;
❓ Ilu będzie chciało ją w sobie zagłuszyć, zlekceważyć, umniejszyć?
❕Samotność, jaka samotność? Przecież to jest absolutnie niemożliwe w domu pełnym ludzi. Pewnie coś mi się wydawało i to tylko moje stresy, nudy, niedospania i lenie dają o sobie znać.
❓ Ilu tak bardzo do siebie przyzwyczai i sparaliżuje, że nie będą w stanie wyrwać się z jej sideł?
❕”Do dupy, ale stabilnie” jest mniej ryzykowne niż jakakolwiek zmiana, bo jeśli coś pójdzie nie tak, na drugą i kolejne próby może już zabraknąć odwagi i sił.
❓ Ilu usłyszy: „to wyjdź do ludzi, przecież to takie proste”?
❕To nie zawsze tak działa. Otwieram drzwi, wychodzę, widzę kilku swoich ludzi, a w moim wnętrzu dalej założona kłódka. A w środku dalej pustka, pragnienie człowieka i bycia dla człowieka.
❓ Ilu szukających człowieka wkręci w myślenie o poczuciu winy, bezwartościowości, przeszkadzaniu, byciu ciężarem, zawracaniu głowy, desperacji, marnowaniu czyjegoś cennego czasu?
❕ Niepełna ta lista objawów, dopisałabym jeszcze kilka. Brzmią znajomo.
❓ Ilu sponiewiera fizycznie i psychicznie, aż do granic wytrzymałości?
❕Jeszcze wytrzymam, jeszcze wytrzymam, jeszcze wytrzymam… Tak sobie powtarzam. Do czasu.
❓ Ilu z nas uda się z niej wyjść?
❕Moje niesamowicie trudne zadanie na przyszłość.