Wykłady, laborki, kolosy, egzaminy, zaliczenia, wejściówki – studenty wracają na uczelnie. Już się odrobinę człowiekowi zapomniało jak to było. A dobrze było, intensywnie było, wartościowo było. Ale zanim było, to trzeba się było poodbijać od niemałej liczby ścian.
Najbardziej bolesne odbicie, to te od ściany z napisem: „A po co ci to?”, bo niestety byli i chyba nadal są tacy, którym może się nie mieścić w głowie, że OzN chce i ma pełne prawo rozwijać się, studiować. Tacy, którzy będą negować sens, podkopywać pewność siebie, piętrzyć realne, a jeszcze bardziej te urojone trudności, a ewentualne poniesione koszty jeszcze długo wypominać. To być może twoja pierwsza prawdziwie samodzielna i niezależna decyzja. Obok zadowolenia, dumy, radości być może pojawią się mocno inspirowane z zewnątrz myśli, że może to bez sensu, że to za duże obciążenie, że jesteś ciężarem, w końcu, że nie dasz rady. Tu wyjścia są tylko dwa: dać się złamać i odpuścić, albo postawić na swoim i uparcie dążyć do obranego wcześniej celu. Trzeciej drogi nie ma.
Pierwsza ściana przebita, czas na kolejną – podwójną. Szok edukacyjny i społeczny. Bo gdy np. z nastu lat edukacji w systemie indywidualnym trafiasz do „otwartej edukacji”, to zmienia się wiele, a gdy dodatkowo z małej zamkniętej grupy znanych Ci osób trafiasz w tłum, to zmienia się jeszcze więcej. Kto nie przeżył, ten chyba nigdy nie zrozumie. A szkoda, bo tak bardzo czasami potrzeba tego zrozumienia. I dostępności, i równości, i normalności, i szansy, ale bez odpuszczania, pobłażania, albo patrzeniem przychylniejszym okiem.
Ci, którym uda się przez te ściany przebić, będą mieli szansę na przygodę życia, otwarcie się na świat i ludzi, udowodnienie innym, ale przede wszystkim sobie swojej wartości, siły i okazję znalezienia sposobów na przełamywanie swoich możliwych do przełamania ograniczeń. Bo studia to nie tylko droga po papierek, wiedzę, umiejętności i tytuły z przystankami na Juwenaliach i studenckich imprezach, albo programowanie przyszłych korposzczurów.
Tęskno za tymi trzema najlepszymi latami normalności.